Społeczeństwo
Rospuda…

 Ten artykuł można by zatytułować młodzieżowym sloganem w którym przedstawiciele tego pokolenia wyrażają swoją dezaprobatę do jakiegoś zjawiska. Czyli:„…ale dolina.”

Pewien poślizg z którym piszemy o dolinie Rospudy wywołany jest nie koniecznie spóźnionym refleksem. Redakcja potrzebowała bowiem więcej czasu, aby wyrobić sobie zdanie na ten temat. Ci, którzy w związku z tytułem naszego czasopisma, myśleli, że znajdą redaktorów poprzypinanych do drzew w Dolinie Rospudy są w błędzie. Po pierwsze dla tego, że nie jesteśmy alpinistami. Istnieje jednak drugi powód, dużo ważniejszy. Podtytuł naszego czasopisma powinien wszystko wyjaśnić, bo jest to magazyn ludzi z d r o w o myślących.

Trzeba zatem wspomnieć o pewnej hierarchii wartości. Koroną stworzenia jest człowiek. Mniemanie, że wszystkie stworzenia są równe i nie ma równiejszych jest niedorzeczne. Jeżeli ktoś nie widzi różnicy pomiędzy samym sobą a pasikonikiem, komarem, jeleniem czy psem, oznacza to tylko tyle, że ów człowiek ma problemy z samym sobą. Jest po prostu niedowartościowany, stąd lepiej czuje się w świecie zwierząt niż ludzi. Wyznaje przy tym pogląd, że człowiek jest jedynie bardziej inteligentnym zwierzęciem. Tymczasem człowiek to skok jakościowy pomiędzy całą resztą natury.

I tak na prawdę o tego człowieka toczy się cała walka w Dolinie Rospudy. I staje tutaj zdecydowanie po stronie mieszkańców Augustowa. Zapraszam wszystkich ekologów do tego miasta, aby pomieszkali sobie w cieniu przejeżdżających tirów. Może sa tak twardzi, że nie będą drżeć o swoje dzieci, zmierzające każdego dnia do szkoły. Bzdury o sygnalizacji świetlej, jakie próbują nam wmówić obrońcy przyrody świadczą o ich technicznej ignorancji. Każde bowiem światła generują potężne korki, zwłaszcza w ruchu ciężarowym. Tir podczas ruszania w z miejsca, tak jak każdy inny samochód, wydziela potężną ilość spalin. Gdyby tak nie było, to mieszkańcy Poznania nie widzieliby przeszkód, aby obok głównych arterii miasta zafundować sobie choćby ogródki działkowe.

Trasa proponowana przez ekologów to jedynie kreska na mapie – bez odpowiedniej dokumentacji i tego wszystkiego, co potrzebne jest do realizacji tego typu inwestycji. Oczywiste jest, że sporządzenie nowych planów, to kolejne lata pracy. Gdzie więc byli obrońcy uciśnionych, kiedy powstawały plany i dlaczego wtedy jakoś cicho było w mediach o ich działaniach? Proponowana trasa ekologów oddziela rolników od swoich pól, wiedzie również przez wsie, dotąd spokojne i bezpieczne.

Tak się złożyło, że w sukurs ekologom przyszła Unia, wraz z programem Natura 2000. Warto zatem wspomnieć, że kraje Zachodu najpierw zniszczyły swoje naturalne środowisko, a potem opracowały ów program. U nas jest dokładnie odwrotnie: najpierw powstały plany budowy dróg i autostrad, a później przyszła Unia ze swoim ochronnym programem. Szkoda jedynie, że nie powstał póki co program ochrony mieszkańców przed takimi skutkami jak hałas tysięcy samochodów przejeżdżających dziennie przez Augustów. Kuriozalnie pomyślał ktoś o biednych zwierzątkach, ale o mieszkańcach, którzy dbali o te tereny przez lata, promując choćby agroturystykę, już nie.

Wmawianie, że Partia Zielonych nie dąży przy pomocy afer w Dolinie Rospudy do zdobycia popularności jest bajką dla naiwnych. Każda partia dąży do zdobycia władzy, bo taki jej cel. To jest tak oczywiste, jak fakt, że w piekarni wypieka się chleb, a nie robi gwoździe, nawet gdyby w tym samym budynku znajdował się sklep z artykułami metalowymi. A że Zieloni nie mają w Polsce jakiś szalonych pozycji w rankingach w odróżnieniu od innych krajów Unii, to rospudziańska „okazja” jest wręcz idealna. W tle majaczy już afera wokół gazoportu w Świnouściu, tylko dlatego, że ktoś wpisał połowę tego miasta do programu Natura 2000. Zapewne obrońcy przyrody nie zwrócą uwagi na ludzi, dla których akurat ta inwestycja jest bardzo ważna. Okazji do zbicia politycznego kapitału będzie więcej. Pod Toruniem na planowanej trasie A1 żyją bobry i jelenie, trasa łącząca Świnouście z Zieloną górą (S3) również może nie powstać, bo po drodze są siedliska borów, wydr i traszek, na trasie S7 ekolodzy będą bronić wilków i niedźwiedzi, na trasie S69 budowniczy mogą natknąć się na siedliska saren, jeleni i dzików, a na S19 pod Rzeszowem też pojawi się problem, bo żyją tu wilki. Niedawno słyszałem w radiu wypowiedź, że niektórzy mieszkańcy Podchala będą protestować przeciw rozbudowie „zakopianki” z powodu dużych siedlisk… krokusa. Każdy logicznie myślący człowiek zauważy, że jeśli ktoś nie przepędzi ekologów na cztery wiatry, negocjując w Brukseli program Natura 2000, tak, aby Polska mogła spokojnie wybudować sieć dróg ekspresowych i autostrad, to o rozwoju turystyki i innych dziedzin gospodarki można zapomnieć. Tiry nadal będą niszczyć drogi i powodować wypadki na kolizyjnych skrzyżowaniach i we wsiach, przez które przebiegają nasze polskie drogi, ale za to populacja wilków i jeleni rozrośnie się w Polsce tak, że aż miło. Przy takim kierunku, rychło pojawi się slogan: „zwierzę albo zdrowie – wybór należy do ciebie”. Zawsze pomogą Państwo Gwiazdowie, którzy co prawda niedawno zgubili się w ukraińskich Karpatach, ale na szczęście dla ekologów znaleźli się i będą mogli w każdej chwili wesprzeć ich moralnym autorytetem.

 

Piotr Chudziński

 

Na zdjęciu – Wielki Kanał Brdy


Autor: naturalnie