Społeczeństwo
Niepewność i nadzieja – Teresa c.d.

Mój przysłowiowy "pokój" nagle stał się pokojem z niezliczoną ilością drzwi, nie ma już drzwi prowadzących tylko do śmierci. Mogę teraz robić wszystko: biegać, tańczyć, jeździć na rowerze, zaplanować 80-te urodziny, nauczyć się j. chińskiego. Wszystko jest teraz możliwe. Nie boję się już planować przyszłości, kiedyś bałam się, że nie zdążę tych planów zrealizować. Ludzie często pytali: czy bałam się przeszczepienia. Jak można bać się czegoś, czego pragniemy i niecierpliwie na to czekamy. Przed operacją czułam tylko niecierpliwość i strach, że w ostatniej chwili znowu usłyszę, że mam wracać do domu i czekać. Żegnając się z ojcem przed operacją powiedziałam "na razie", jakbym wychodziła gdzieś na chwilkę. Nie miałam wątpliwości, że przeżyję – była dla mnie wątroba, a lekarzom ufałam bezgranicznie, wiedziałam, że zrobią wszystko co w ich mocy, aby mnie ratować.

 

 

Świadectwo…

 

Dlaczego działam w stowarzyszeniu (Stowarzyszenie – www.przeszczep.pl) ? Dlatego, że mogę to robić (mam czas), ale przede wszystkim dlatego, że sama byłam na liście osób oczekujących na przeszczepienie.Wiem jak się wtedy czułam i jak czuję się teraz. Chciałabym, aby moją radość z nowego życia mogli odczuwać również inni, aby ludzie nie umierali nie doczekawszy narządu ratującego ich życie. Świadomość Polaków w sprawie transplantacji i przeszczepów jest znikoma. Zdecydowana większość ludzi z którymi rozmawiam przyznaje, że wie na ten temat niewiele i do tej pory nie zastanawiali się nad tym problemem, dopiero moja obecność skłania ich do głębszych przemyśleń. (Warto więc chodzić i rozmawiać z ludzmi, aby nagłośnić ten temat). Na pewno bardzo pomogła mi moja rodzina. Mój syn, który jak mówi – bał się – , ale nie pozwalał mi wątpić, że wszystko będzie dobrze (tak jest zresztą do dziś). Zawsze mogłam liczyć na moją "małą armię lekarzy i pielęgniarek". Przez 9 lat uzbierał się niezły zastęp w białych fartuchach. Kiedy (przed przeszczepieniem) wpadałam w depresję chirurg zamieniał się w psychologa i trzymając mnie za rękę dodawał otuchy, rozwiewał wątpliwości, miał czas mnie wysłuchać i pocieszyć. Wszystkim życzę takich lekarzy.
Nie mogę w tym miejscu nie wspomnieć mojego DAWCY i jego rodziny, która podarowała mi nowe życie. Modlę się za wszystkich i nie ma słów, które są w stanie wyrazić moją wdzięczność. Oceniając media w jednym zdaniu: robią więcej złego niż dobrego. Szukają sensacji, która dobrze się sprzedaje. Są to często historie nie do końca sprawdzone (historia lekarza G). Kto chciałby czytać o tym, że lekarze robią co do nich należy, że po dyżurach, siedząc już w swoich domach z rodziną, dzwonią do szpitala. Nawet w domu myślą o swoich pacjentach. TO jest moja sensacja!!Czy TO dobrze będzie się sprzedawać?

 

Teresa  


Autor: naturalnie