Refleksyjnie
Przychodzimy, odchodzimy…

 

Uściski, pocałunki. I ciotka jak zawsze zaprasza na rodzinny obiad. I wszyscy eleganccy – panie wyszykowane w najlepsze futra (nawet gdy słońce przygrzewa), panowie w eleganckich płaszczach. Dzieci nieco grzeczniejsze niż zazwyczaj.

Głośne rozmowy które kwiaty od kogo. I że znicze mają się palić aż 100 godzin. I kogo zabrakło na tym przygrobnym spotkaniu. Nie przyszedł, bo dołączył do tych ,,po drugiej stronie”…

W okolicach 1 listopada cmentarze przypominają kwiatowe ogrody, znicze – przygasłe fajerwerki. Ścieżki zasiane płatkami już opadających niesionych kwiatów. I można by mniemać, że w tej feerii barw jest prawie wesoło. A jednak jakaś duszna atmosfera, a jednak to chwila refleksji, że ,,przychodzimy, odchodzimy”, że ta ziemska pielgrzymka kiedyś się skończy. A potem – wieczny odpoczynek…

Czy gdyby nie było tego 1-listopadowego święta zapomnielibyśmy o naszych Drogich Zmarłych? Czy mielibyśmy czas na refleksję o życiu i przemijaniu? O śmierci. O naszej śmierci? Czy zatem te doroczne cmentarne odwiedziny nie są jakąś asekuracją, aby i mnie – kiedyś – ktoś wspomniał z modlitwą na ustach i zapalił znicz – świadectwo tej pamięci?

W Dzień Zaduszny już życie toczy się dalej. A my znowu gonimy nasze ziemskie marzenia, biegniemy do wyznaczonego życiowego celu. Czasem go osiągamy.

A czasem nie. I, zdziwieni nieco, zastygamy w połowie drogi, czasem tak blisko celu.

Wieczny odpoczynek, daj mi kiedyś, Panie.

Ale jeszcze nie teraz! Poczekaj, Panie!

Ewa Kłodzińska


Autor: naturalnie