Refleksyjnie
Listopadowe spojrzenie na wschód

Tegoroczne Święto Niepodległości upływa pod znakiem jednego słowa: Katyń.

Od piątku nikt nie może przejść obojętnie przez Plac Piłsudskiego w Warszawie.

 Osobistości świata polityki, kultury i nauki odczytują tam długą listę pomordowanych na Wschodzie. Dobrze, że Polska przypomina tę zbrodnie, zwłaszcza w czasie, gdy Rosja nadal kwestionuje zasadność części zarzutów, a niektóre gazety naszych wschodnich sąsiadów otwarcie powielają kłamstwo powtarzane przez lata komunistycznej dyktatury, jakoby zbrodni dokonali naziści. Sondaże wykonane wśród rosyjskiego społeczeństwa jasno pokazują, że większość społeczeństwa powtarza prawdę wpajaną im przez lata indoktrynacji, albo nie są wstanie powiedzieć co wydarzyło się w katyńskim lesie. Tymczasem sprawa już podczas procesu w Norymberdze została uznana za zbrodnię wojenną, jednak oskarżyciel ze strony ZSRR nie był w stanie udowodnić rzekomej winy Niemców. Zgodnie z międzynarodowym prawem sprawa pozostaje nadal otwarta, czego nie chce przyjąć do wiadomości federacja Rosyjska. Jak widać nasi wschodni sąsiedzi nadal nie mogą uczciwie spojrzeć na swoją własną historię.

Więźniowie to głownie polscy oficerowie, wzięci do niewoli na wschodnich terenach Rzeczpospolitej. Po 17 września 1939 roku byli oni systematycznie rozbrajani przez Armię Czerwoną oraz przekazywani w ręce NKWD i osadzani w systemie obozów. Do marca 1940 roku wyselekcjonowano z nich stosunkowo niewielką grupę osób, skłonnych do współpracy. Praktycznie wszystkich polskich oficerów w liczbie około 15 tysięcy skupiono w trzech obozach: ostaszkowskim, kozielskim i starobielskim.

5 marca 1940 roku Ławrientij Beria – Ludowy Komisarz Spraw Wewnętrznych ZSRR skierował do Stalina notatkę w której stwierdzał, że jeńcy stanowią “zdeklarowanych i nie rokujących poprawy wrogów władzy radzieckiej” i uważał za zasadne rozstrzelanie części z nich bez sądu, dla pozostałych wyznaczono trzech prokuratorów i sędziów w jednej osobie: Wsiewołoda Mierkułowa, Bogdana Kobułowa i Leonida Basztakowa. Zbrodnię przypieczętował rozkaz Berji zatytułowany, którego tytuł rozpoczynał się słowami: “O rozładowaniu więzień NKWD…”. Historycy spierają się o motywy tej decyzji. Panuje wśród nich opinia, że Stalin celowo pozbawił Polaków inteligencji. Zbrodnicza maszyna ruszyła 1 kwietnia 1940 roku, kiedy to sporządzono pierwsze listy Polaków przeznaczonych faktycznie do rozstrzelania. Od tej pory takie słowa jak Katyń, Charków, Twer (wówczas Kalinin), ale również Kijów i Minśk, stały się dla rodzin, pozbawionych wszelkich wieści, czekających na swoich mężów i ojców, symbolem mordu, który ukrywano przez długie lata.

Pierwszych ekshumacji dokonali Niemcy jeszcze w 1943 roku. Do 13 kwietnia wykopano w lesie katyńskim 400 ciał. Tego dnia niemieckie radio – dla celów propagandowych – podało, że niemieccy robotnicy odkryli na Wschodzie 12000 ciał polskich żołnierzy. Mało kto przypuszczał wtedy, że ta zawyżona liczba okaże się nie tylko prawdziwa, ale również niewystarczająca.

Dyskusyjna w tym kontekście była postawa zaproszonego przez Niemców Międzynarodowego Czerwonego Krzyża, który zdeklarował gotowość ustalenia prawdy pod warunkiem zgody wszystkich krajów zainteresowanych. Dało to wolną rękę Stalinowi i na długie lata zahamowało poznanie prawdy. Udało się jednak ekshumować 4100 ciał, a wśród nich zwłoki dwóch generałów: Bronisława Bohatyrowicza i Mieczysława Smorawińskiego. Miało się okazać, że osób zasłużonych dla Rzeczpospolitej, o znanych nazwiskach jest więcej. W pracach brali udział obserwatorzy: Anglicy, Amerykanie, Polacy…

Alianci zachodni również nie rozstrząsali sprawy w imię – jak to określił Winston Churchil – wyższej racji stanu. Mimo, że wiedział zarówno o mordzie jak i winnych, zalecał Polakom powściągliwość.

Przez lata powtarzano kłamstwo, jakoby na wiosnę 1940 roku więźniowie zostali przetransportowani do obozów tzw. specjalnego przeznaczenia, a następnie wymordowani przez niemiecką jednostkę dowodzoną przez pułkownika Arhensa. Ta “oficjalna” wersja była obecna w oficjalnych radzieckich i polskich wydawnictwach przez długie lata. Informacje oskarżające Niemców powtarzane były w kolejnych wydaniach Wielkiej Encyklopedii Radzieckiej, a polskim wydaniu encyklopedycznym z 1978 roku hasło Katyń pominięto milczeniem. W komunistycznej Polsce śledztwa podjął się dr Roman Martini, jednak zginął w niewyjaśnionych okolicznościach. Tymczasem na cmentarzu w Katyniu odsłonięto obelisk z kłamliwym napisem: “Ofiarom faszyzmu – polskim oficerom rozstrzelanym przez hitlerowców w 1941 roku.

Dopiero 14 kwietnia 1990 roku TASS – centralna agencja prasowa w Rosji podała oficjalną informację w której przyznano, że zbrodni dokonali Rosjanie, a odpowiedzialni za nią są Beria i jego współpracownicy. Historycznym dniem stał się 14 października 1992 roku, kiedy to na polecenie prezydenta Borysa Jelcyna, naczelny archiwista państwowy Rosji – Rudolf Pichoja – przekazał Lechowi Wałęsie tajemniczą teczkę specjalną numer 1. Niepozorny plik dokumentów, przekazywany za każdym razem człowiekowi sprawującemu władzę nad ZSRR zawierał jedną z najbardziej strzeżonych tajemnic tego kraju – materiał dowodowy obciążający Rosjan.

Dziś – w święto niepodległości wracają z przeszłości te trudne wydarzenia. Trzeba wspomnieć o rodzinach, które latami czekały na jakiekolwiek wiarygodne wiadomości o swoich bliskich. Pięknie ukazał to Andrzej Wajda w swoim filmie “Katyń”. Dziś przechodząc przez Plac Piłsudskiego warto wspomnieć ludzi, którzy po latach “odzyskują twarz”. Ich nazwiska przypominają nam o tym, że każdy z nich miał swoją osobistą historię- żonę, matkę, córkę. Przez te dwa dni Niepodległa wymienia po nazwisku swoich bohaterów. To hołd należny im po latach milczenia.

 

Piotr Chudziński

11.11.2007.


Autor: naturalnie