Małe ojczyzny
Rowerem i pieszo przez Czarny Ląd

 

…- Tak do ukochanej żony Maryś pisał ze swojej podróży, którą po Afryce odbywał w latach 1931-1936 nieprawdopodobnie uparty, zafascynowany Czarnym Lądem poznański wieloletni urzędnik PZU – KAZIMIERZ NOWAK.

Kazimierz Nowak, straciwszy w 1931 roku pracę w poznańskim Towarzystwie Ubezpieczeniowym (dzisiaj w tym budynku, przy pl. C. Ratajskiego mieści się PZU), wziął rower i… postanowił spełnić swoje życiowe marzenie, udał się do Afryki.

W opony do roweru wyposażył go Stomil, w aparat małoobrazkowy i szklane klisze, nieistniejący już, do wojny mieszczący się przy ul Ratajczaka, Zakład Fotograficzny Kazimierza Gregera, czekoladki – o czym pisał – do punktów kontaktowych wysyłała poznańska Goplana.

Nowak w ciągu pięciu lat przebył Afrykę z Północy na Południe i z powrotem, różnymi trasami. Przejechał, a właściwie przepchał przez 40 tys. kilometrów swój rower objuczony 60. kilogramowym bagażem. Niejeden raz otarł się o śmierć, głodował, pił wodę z kałuż, trafił do plemienia ludożerców. Ponieważ władał językiem tubylców, ponieważ przeciwstawiał się otwarcie w swoich słanych z Afryki relacjach do różnych pism, kolonialnym aspiracjom, w tamtym czasie również Polski! – zyskiwał pomoc od mieszkańców Czarnego Lądu. Przetrwał. Zrobił ponad dwa tysiące unikalnych zdjęć: portretów ludzi, pokazał ich codzienne życie, obyczajowość, kulturę, zwierzęta wokół nich, przyrodę, to wszystko, czego w dzisiejszej Afryce nie można już spotkać. Opisywał każdy swój dzień niezwykle emocjonalnie, barwnie (pamiętajmy, to nie był czas telewizji, kolorowych fotografii) – dosłownie operując odcieniami poszczególnych barw, oddając smaki, wszelkie odgłosy, dźwięki.

Każdy kto otwiera książkę, odkłada ją dopiero po przeczytaniu ostatniej linijki. Dzięki Kazimierzowi Nowakowi odbywa się bowiem niezwykłą zupełnie podróż w czasie i na ląd nadal – mimo współczesnych wypraw m.in. zmarłego prze trzema laty Ryszarda Kapuścińskiego – budzący zaciekawienie, tęsknoty, ale także respekt.

Kazimierz Nowak wrócił do Poznania, do ukochanej żony Marii (jej imieniem,

imieniem „Maryś”, nazwał w Afryce czółno, którym przeprawiał się przez obszary wodne), do córki Elżbiety i syna Romana. Mieszkali przy ul. Lodowej.

Niestety, tylko rok dane mu było cieszyć się powrotem. Wyniszczony podróżą, przebytymi tam chorobami zmarł w 1937 w wieku zaledwie 42 lat.

NOWAK!

 

Proste, skromne nazwisko szarego człowieka.

Proste, skromne… powiedziałbym wprost, ciche i biedne (pisał wtedy w październiku 1937, żegnając podróżnika, dr inż. Tadeusz Perkitny), jak cichym i biednym był człowiek, który je nosił do przedonegdaj.

Nie stawiano mu bram triumfalnych, gdy wracał, nie wygłaszano mów wielkich, nie wznoszono gromkich wiwatów.

– „Powrócił Kazimierz Nowak” – szepnęła sobie tylko tu i ówdzie mała

garstka ludzi, i to jak gdyby na ucho, bo wrócił cicho, spokojnie, niemal po kryjomu, jak wracać potrafi tylko prawdziwy bohater.

W pamięci dziś jeszcze widzę jego dziwną, prawie dziwaczną sylwetkę […]

Odchodzi dziś zasłużony Polak, który obnosząc cnoty tak cenne po świecie, więcej znacznie przysłużył się polskości, niż ci co szumne frazesy i wielkie polskie sztandary, a skromne czyny i małe serca niosą na obczyznę! […]

 

Pochowano go na Cmentarzu Górczyńskim. To przykre, ale grób nie przetrwał. Niemniej w 70. rocznicę wyprawy Kazimierza Nowaka w holu Dworca Głównego PKP w Poznaniu, 25 listopada 2006 roku odsłonięta została tablica upamiętniająca jego wyczyn. Tablicę odsłaniał inny polski podróżnik i reportażysta – Ryszard Kpuściński, bowiem to on, gdy otrzymał pierwsze wydanie, z 2000 roku, książki „Rowerem i pieszo przez Czarny Ląd” skierował do wydawnictwa list ze słowami: „Przejęty jestem lekturą książki Kazimierza Nowaka „Rowerem i pieszo przez Czarny Ląd”. To zupełnie niezwykła książka ze względu na treść i osobę autora, zasługująca na dużo większą uwagę i szerszy oddźwięk. Rewelacyjna to rzecz, którą włączam jako stałą pozycję swoich wykładów, rozmów, refleksji na temat reportażu zagranicznego; oby zajęła ona stałe miejsce na listach klasyki polskiego reportażu – czego zresztą jestem od tego momentu sam gorącym zwolennikiem.”, namawiając do kolejnego wydania książki.

Dzisiaj otrzymujemy już piąte jej wydanie. Znacznie poszerzone.

Za sprawą, bowiem „odkrywcy” Kazimierza Nowaka, Łukasza Wierzbickiego, pamiętającego z dzieciństwa opowieści swojego dziadka o tych niebywałych wyprawach, historia i postać Kazimierza Nowaka do nas powraca. Łukasz Wierzbicki sporo czasu poświęcił tropieniu śladów podróżnika, odnalazł część jego reportaży, dobił się do mediów, znalazł wydawnictwo, które doceniło wielkość powierzonego im materiału. Potem – przyznam – zrealizowany przeze mnie telewizyjny reportaż z zamieszczonym apelem do widzów, by jeżeli cokolwiek pamiętają, kojarzą zechcieli nam pomóc w odnalezieniu krewnych podróżnika, pozostałych jego zapisów i zdjęć, odniósł skutek. Siła mediów jest znacząca. Ujawnili się krewni, nieświadomi wielkości wyczynu swojego wujka, teścia… Na szczęście przechowywali kartki słane do nich z Afryki, w rodzinnych albumach zdjęcia, a co najważniejsze, w wielkim worze niezliczoną ilość zapisków, rozmaitych dokumentów (paszport, wizy, rachunki). Łukasz Wierzbicki oddany swojej misji wypromowania naszego podróżniczego bohatera opracował barwną książeczkę dla dzieci „Afryka Kazika”. Nadal wraz z wydawcami Teresą, Piotrem i Dominikiem Szmajdą wgryzają się w spuściznę i tajemnice Nowaka, zabiegają o jego upamiętnienie.

Doprawdy nie wiem, czy w naszej historii literatury mamy postać równie fascynującą?

Grażyna Banaszkiewicz

Kazimierz Nowak

ROWEREM I PIESZO PRZEZ CZARNY LĄD

Wydawnictwo Sorus

Poznań 2009


Autor: naturalnie