Dla psychologów
Po co czlowiekowi potrzebna dziś wiara?

 

Podstawą wiary jest duchowość

Czym jest wiara? Czy tylko zwykłymi gusłami, czy może dążeniem człowieka do doskonałości? A może próbą okiełznania strachu przed tym, co nieuniknione -śmiercią? Na pytania te ludzie od wieków szukali odpowiedzi. Dziś już wiadomo, że wiara to jeden ze sposobów rozwoju naszej duchowości. Człowiek to bowiem nie tylko ciało. Obok materialnej powłoki, tkwi wnim pierwiastek intelektuamy, emocjonalny i wreszcie duchowy. Taki pogląd wyznawali już starożytni wyznawcy buddyzmu czy islamu. Wierzyli, że modląc się i medytując, osiągną idealny stan ducha. Ale współcześni myślą podobnie. Ewa Czaczkowska, autorka książki „Ksiądz Jerzy Popiełuszko" twierdzi, że dla wierzącego najważniejszą częścią człowieka jest dusza, czyli ta część nas, która zostaje po śmierci i trwa w innym wymiarze. To dzięki duszy człowiek się doskonali, przechodzi przez kolejne etapy rozwoju. Dzięki niej życie nabiera innego wymiaru, głębszej perspektywy. Istnienie duszy pozwala nam zrozumieć, że pewne, nie zawsze miłe dla nas sytuacje, mają sens. – Ponieważ składamy się z tak wielu różnych elementów, także nasz rozwój musi przebiegać równolegle na kilku płaszczyznach – dodaje Irena Franaszek, psycholog i psychoterapeuta z Centrum Pomocy Psychologicznej w Lublinie. – Biologia to nasze ciało, jego fizjologia i zdrowie. Gdy rośniemy, dbamy o naszą kondycję, w istocie rozwijamy ciało. Z kolei pożądanych sposobów reakcji emocjonalnych uczymy się w relacjach z innymi osobami, w rodzinie, w szkole, wśród przyjaciół. W pustce nie ma możliwości rozwoju emocjonalnego. Kolejny poziom wzrastania to intelekt; wiedza, którą nabywamy od rodziców, nauczycieli, z książek. I wreszcie rozwój duchowy. Jest on nam dany wówczas, gdy obcujemy z religią, filozofią, sztuką i wreszcie naturą – tłumaczy. Niezależnie od miejsca i czasu, w którym przyszło nam żyć, „taki duchowy pokarm" zawsze był nam potrzebny. Zanim powstały religie, pierwotny człowiek „drgnienia duszy" wyrażał śpiewem, tańcem i rysunkiem. Stąpając boso po trawie, czując krople deszczu, miał wrażenie, że jest bliżej bóstwa. Wraz z rozwojem religii duchowość ludzka zaczęła dojrzewać w wierze. Aby jednak do tego doszło, konieczne okazało się „uporządkowanie bazy", czyli osiągnięcie prawidłowego rozwoju trzech pierwszych sfer życia: cielesnej, intelektualnej i emocjonalnej. Duch, to bowiem najwyższa i najbardziej skomplikowana forma naszego istnienia.

Wiara pozwala przetrwać

Aby ten rozwój duchowy udało się osiągnąć, człowiek musi uznać, że nie jest sam, że oprócz niego istnieje jakaś siła wyższa. Może to być Bóg chrześcijański, może być Budda, może być siła kosmiczna. To ona pozwala człowiekowi przetrwać najtrudniejsze chwile wżyciu, zrozumieć i nadać sens pewnym wydarzeniom, śmierci dziecka, własnemu przypadkowemu kalectwu, nagłej biedzie. R. Skynner, J. Cleese, współautorzy książki „Żyć w rodzinie i przetrwać " piszą: „ Po prostu kiedy jesteśmy pod presją, potrzebujemy zmienić bieg na wyższy, żeby podłączyć się do większego systemu. Kiedy dziecko znajduje się w takiej sytuacji, potrzebuje się podłączyć do matki, żeby uzyskać wsparcie i poczucie pewności. Matka z kolei może potrzebować podłączenia do ojca, ojciec do swojej rodziny, miejsca pracy itd. Kiedy stres jest zbyt duży dla jednostki, może jej być potrzebne zaangażowanie jakiejś grupy, żeby poradzić sobie ze zmianą. (…) Jeśli łączymy się z największym z możliwych systemów, wtedy mówimy o uczuciach typu religijnego, o czymś związanym z Bogiem." I dalej dodają: „Każdemu, kto czuje, że jest w pewien sposób połączony z systemem kosmicznym, posiadającym jakąś naczelną zasadę, dana jest w związku z tym większa psychiczna równowaga i stabilność, niezależnie od tego, czy wierzy, że w tym systemie jest miejsce dla jakiegoś Osobowego Boga, zajmującego miejsce przy pulpicie sterowniczym. Mnóstwo ludzi ma takie dobroczynne poczucie więzi z czymś większym od nich samych, nawet jeżeli nie są religijni w sensie systematycznego uprawiania praktyk". Ewa Czaczkowska podkreśla, że tak było zawsze. Nasza istota człowieczeństwa od wieków nie ulega zmianie. Zmieniają się warunki zewnętrzne, w których żyjemy, wiemy coraz więcej o sobie, swojej psychice, ale zawsze pozostanie w nas jakaś tęsknota za doskonałością, za bytem idealnym, z którego czerpiemy siłę i za którym podążamy, nawet jeśli nie zdajemy sobie z tego do końca sprawy. Dlatego nieprawdą jest, że współczesny człowiek może się bez wiary obejść. Podobnego zdania jest ksiądz dr Jarosław Buchholz, dyrektor Pallotyńskiego Gimnazjum i Liceum Ogólnokształcącego im. Batorego w Lublinie. – Słyszy się opinie, że na Zachodzie Europy jest kryzys wiary. Są obawy, że i nas ta fala zaleje. Ja uważam, że nie ma tam żadnego kryzysu wiary. Nie ma utraty więzi z Bogiem, wprost przeciwnie, jest wielkie pragnienie Boga. Rozmawiam z ludźmi i widzę, że przepełnia ich pytanie o sens życia, chcą odpowiedzi na wątpliwości – po co żyję, po co żyją moje dzieci?"

Religia uczy pokory

Człowiek potrzebuje wiary do dobrego funkcjonowania, do osiągnięcia spokoju wewnętrznego i szczęścia. Myśl, że zostaliśmy sami i fakt, że nie do końca wiadomo, jak ten cały kosmos działa, ma prawo przerażać. Współczesny człowiek, który pogubił się w wierze, czuje się często przerażony. – Jadę samochodem, idę ulicą i mijam szare, spięte twarze ludzi niepewnych siebie, niepewnych pracy, niepewnych jutra. Tak jakby sytuacja ich przerastała. To ci, którzy idą przez życie sami. Bo kiedy człowiek panuje nad swoim życiem, dorasta do sytuacji, czuje, że potrafi sprostać zadaniom, to przestaje się bać. Zwolnią mnie z pracy? Jestem dobry, znajdę inną -mówi ksiądz dr Jarosław Buchholz. – Ale do takiego myślenia potrzebny jest dystans. I religia nam taki dystans zapewnia. Po prostu uświadamia nam, że nie wszystko zależy od nas. Że jest jakaś siła wyższa. Człowiek nie musi wtedy brać na siebie całej odpowiedzialności, bo to jest nie do udźwignięcia. Dam przykład. Wizytowałem ostatnio pewną szkołę w Belgii. Wchodzę, a tam betoniarka, pełno cementu, robotnicy, kurz i zamęt. Okazuje się, że dobudowują trzecią klatkę schodową, bo w innej szkole wybuchł pożar i były ofiary. Czy ta trzecia klatka schodowa wyeliminuje pożary? Wątpię. Dalej będą zjawiska, których nie skontrolujemy. Można albo oszaleć, albo uznać, że pożary się zdarzają. Bronić się, unikać, ale uznać, że są. Religia w tym pomaga, uczy mądrej pokory – dodaje.

Barbara Ravensdale

Marzena Sygut


Autor: naturalnie