Dla elit
Zwierciadło SZTUKI

Niedawno po raz kolejny udałam się na wystawę prac Hansa Arpa1 w Muzeum Narodowym w Poznaniu. – Jest ona wielką nobilitacją dla tego miejsca, ale też dla artystów z nim zestawionych, bowiem kuratorka Marta Smolińska (niezwykle aktywna w ostatnich latach – większość wystaw w Muzeach, galeriach prywatnych i innych przestrzeniach wystawienniczych Poznania ma praktycznie jej kuratelę) dokonała takiego właśnie zabiegu: geometryczność Hansa Arpa zderzyła z tym, co jako wywiedziona z niego linia jest dla niej czytelne w twórczości artystów naszego środowiska, artystów z historii polskiej sztuki.. Czasami mocno ewidentne jak u Marii Jaremy, Henryka Stażewskiego, Jana Brzękowskiego, albo Stefana Wegnera, czy Iwony Demko, ale czasami dalece zaskakujące asocjacje, jak choćby w przypadku niezwykle odważnej i oryginalnej twórczości Aleksandry Ska.

Niemniej kuratorka ma tu swoje zdanie: – Hermetyczność – zarówno u Arpa, jak i u artystów polskich – to jednak nie tylko kwestia dotykowego realnego kontaktu odbiorcy

z dziełem, lecz również kompleksowa współpraca zmysłu dotyku ze zmysłem wzroku. […] W organicznych, a-geometrycznych formach Arpa widzialne płynie, „naturalnie” przechodzi w dotykalne, dotykalne z kolei w widzialne, co wskazywałabym jako impuls dla takich polskich twórców, których realizacje – mimo że nieprzeznaczone do bezpośredniej interakcji z odbiorcami – są niezwykle haptyczne.

W takim kontekście „Spinka” (swoisty mega brelok) Aleksandry Ska w istocie oddziałuje.

Marta Smolińska lubi konteksty. Podobnego zabiegu użyła już parokrotnie, choćby w tym samym Muzeum w przypadku wcześniejszej, przekrojowej wystawy twórczości Jerzego Piotrowicza dokonała zbliżeń jego i z nim, wskazując powinowactwo Piotrowicza w malarskich wątkach, także sposobie traktowania samego obrazu z wielkimi mistrzami: Velazquez, Goya, Rembrandt, malarze weneccy oraz, z – jej zdaniem – korelacjami wątków z płócien i grafik Piotrowicza u naszych tu w Poznaniu artystów mu rówieśnych, następnie młodszych pokoleniowo, choćby tak w skali „1:1” – w przypadku Infantki z obrazu Pawła Łubowskiego…

No i, jak się zwykło mówić: chodziły za mną te skojarzenia, które przecież czasami sama miewam, gdy krążąc po wystawach w Polsce i świecie, albo przeglądając albumy, napotykam nagle na znane mi z innych już z wystawień, opisów, reprodukcji tematy, obrazowani, wątki, formy.

Co również opisywałam, choćby w przypadku Izabelli Gustowskiej – „Względne cechy podobieństwa 30” odnajdując w twórczości amerykańskiej artystki Diane Arbus, jej pracy „Identical Twins, Roselle”, New Jersey, 1967, albo widząc w wideo instalacjach „Płynąc”,

1994–1997 podobieństwo do instalacji włoskiego twórcy Fabrizio Plessiego „Morze pionowe” (ekspozycja na Biennale w Wenecji 2005) oraz innych, w których operuje metalowymi korabami z wmontowanymi w nie monitorami przez które płynie opalizujący obraz z pluskiem, szumem wody, jako dźwiękową warstwą tego przekazu.

Dyskurs w sztuce bywa tyleż oczywisty, co nie oczywisty. I nie o plagiatach myślę. To odrębny temat prawno-moralny.

Intryguje mnie powtarzalność tematów, wątków w rozległej przestrzeni czasowej, kontynentalnej, narodowościowej, a po tym specyficznym przewodnikiem stała się dla mnie książka Davida Hockneya i Martina Gayforda „Historia obrazów”. Podtytuł „Od ściany jaskini do ekranu komputera”. I to po nią sięgnęłam po raz któryś, po przytoczonej powtórnej wizycie na poznańskiej ekspozycji Hansa Arpa. Od razu trafiając na takie np. zestawienia: Tycjan „Pokutująca Maria Magdalena” (fragment), 1560, olej na płótnie z kadrem z filmu „Casablanca”, 1942 (reżyser Michael Curitz) z udziałem Ingrid Bergman (dodam tu, że to o ekspresję jej twarzy w tym kadrze chodzi !); Rafael „Cudowny połów ryb”, 1515-1516, tempera na podrysowaniu węglem na papierze naklejonym na płótno i Pieter Van Edingen Van Alst, 1519 „Cudowny połów ryb”, tapiseria jedwabno-wełniana z dodatkiem nici srebrnych. Dalej –Vincenco Leonardi (przypisywany) „Citrus medica L.” (Cytron palczasty) z kolekcji „Papierowe muzeum”, Cassiana dal Pazzo, ok. 1640, akwarela i tempera łączona z duma czarną kredką z – pracą Filippo Napoleotano „Dwie muszle”, 1618, olej na płótnie, czy – jeszcze jedno przywołanie – Georgesa Braque „Martwa natura” (z klarnetem), 1927, ojej na płótnie z … Pablo Picassa obrazem „Sen”, 1932, olej na płótnie.

Z tych zestawień wynika to wszystko, co wynika z opisanej wyżej wystawy Hansa Arpa w Muzeum Narodowym w Poznaniu – praca jednego z wiodących artystów nie pozostaje bez echa, tworzy nurt, odciska się w poczynaniach artystów choćby mimowolnie zapoznających się z dziełem, nazwę to tak – emanującym. Choć bywa, że i bez kontaktu z określoną pracą powstają jej „odbicia”. Bo po prostu, nic nie pozostaje samemu sobie. W odczuciach, postrzeganiu, w umysłach ludzi kłębią się konstelacje, kontynuacje…

Niebywale ciekawa publikacja panów Davida Hockneya2 i Martina Gayforda3 unaocznia ów fakt, jakkolwiek książkę tworzyli z nieco innej perspektywy, rozpatrując kwestię metamorfoz sztuki poprzez rozwijające się techniki dające możliwości nowych form tworzenia.

Tu wtrącę uwagę dużo ogólniejszą. – Książka Davida Hockneya i Martina Gayforda powinna być jednym z podstawowych podręczników nauczycieli przedmiotów odnoszących się do sztuki. Przeprowadza uczniów, słuchaczy przez, wybornie opowiedzianą, historię jej rozwoju.

Bo ciągle powtarzam, że zwłaszcza w szkołach podstawowych i średnich wprowadzanie młodych ludzi w obszar sztuki jest traktowane jako programowy eksces, w efekcie wyprowadza ze szkół osoby nie czujące potrzeby kontaktu ze sztuką, z propozycjami galerii, z ekspozycjami muzeów, z wypełnianiem osobistej przestrzeni dziełami, nie gadżetami.

David Hockney i Martin Gayford za pierwszy obraz jaki człowiek wstępując (zupełnie nieświadomie) w proces ewolucji swojego gatunku dostrzegł uznali (i jakże słusznie !) swój własny cień na ścianie jaskini, gdy pełgały płomienie ogniska, gdy dostawało się do niej nikłe światło z zewnątrz. A dotąd przyjmowaliśmy przecież głównie ryty, rysunki naskalne jako pierwsze i rozwijające swoje formy obrazy tworzone przez człowieka.

Cień natomiast poprowadził do fotografii, do obrazów ruchomych, czyli filmu, do konstruowania ich zapisów technologiami i jeszcze nie odgadnionymi …, na naszym etapie obrazowania rzeczywistości wyświetlanymi na razie na ekranie komputera, iPada, komórki.

Przeczytamy w „Historii obrazów” odniesienie do Platona, do spisanych przez niego przemyśleń, dedukcji: – Tematem przypowieści Platona są cienie na ścianie jaskini, cienie przedmiotów, które niosą ludzie przechodzący przed ogniskiem. To wszystko, co siedzący

w jaskini widzą obraz rzeczywistości – rodzaj obrazu rzutowanego na ścianę.

Co mogło być źródłem cieni platońskich na ścianie jaskini? Naturalnym zjawiskiem „rzutnikiem” – dedukuje David Hockney – który mógł wyświetlać na ścianie niewyraźnie kształty znajdujące się na zewnątrz, byłaby camera obscura. Zaintrygowało mnie to.

Optyczne odwzorowania natury z pewnością – stwierdza – mają na nas wielki wpływ: przyciągają nas do dziś. Właśnie taki jest obraz telewizyjny.

W medialnych omówieniach bardzo wysoko notowane są publikacje autorów „Historii obrazów”. Od chwili ukazania się książka wywołuje szerokie dyskusje, jest rzeczowo, z ciekawością wielką opisywana. Bo też jest to książka – powtarzam za wieloma recenzentami – niezwykła. Opisując, co już w historii sztuki zdokumentowane, niczego nie zamyka, zadaje pytanie o to, jak dalej poprowadzony zostanie przez twórców obraz i forma ?

–David Hockney twierdzi, zauważają piszący o „Historii obrazów”, że jedyny sposób, w jaki możemy zdać relację z tego, co widzimy, to stworzenie obrazu. Każdy, kto obrazy tworzy, musi się natomiast zmierzyć z tą samą kwestią: – jak sprowadzić trójwymiarowych ludzi, przedmioty i przestrzeń do płaskiej powierzchni ?

Rezultaty tych wysiłków często się szufladkuje jako obrazy malowane, zdjęcia czy filmy. Ewentualnie można je porządkować według czasu powstania i stylu, określając jako średniowieczne, renesansowe czy barokowe. Hockney dowodzi, że w rzeczywistości są przede wszystkim obrazami – bez względu na to, czy powstały w wyniku użycia pędzla, kamery czy program komputerowego i czy znajdują się na ścianie jaskini, czy ekranie.

I żebyśmy mogli zrozumieć, jak postrzegamy otaczający nas świat – a tym samym również siebie samych – potrzebna jest nam historia obrazów. Ową historię, chronologicznie, opowiada ta książka.

Jakież to oczywiste!, można od razu wykrzyknąć. Tyle że na oczywistość może się porwać ktoś rzeczywiście w sztuce rozmiłowany, obeznany, ale kojarzący, przemyśliwujący, dociekający, nade wszystko ważący się mieć własne zdanie.

David Hockney – jak określono jego artystyczne działania – czerpiąc całe życie energię z malowania, rysowania i tworzenia obrazów różnego rodzaju aparatami i opierając się na tym doświadczeniu, wspólnie z krytykiem sztuki Martinem Gayfordem (dokumentując swoją pracę 310 zdjęciami, rycinami), stawia pytania dotyczące tego, jak i dlaczego od tysiącleci tworzono obrazy ? Co sprawia, że kreski i plamy na płaskiej powierzchni są ciekawe? Jak pokazać ruch w nieruchomym obrazie, na ile to zbliża film i telewizję do dawnych mistrzów? Jak można zagęścić czas i przestrzeń w statycznym obrazie na płótnie bądź ekranie? Co widać na obrazie – prawdę czy fałsz? Czy fotografia pokazuje świat w zgodzie z naszym doświadczeniem?

Celem książki – podkreśla wydawca – jest ukazanie odbiorcy związków, jakie zachodziły pomiędzy zróżnicowanymi formami wizualnego przedstawienia na przestrzeni tysięcy lat funkcjonowania człowieka, a także zaakcentowanie ciągłości, charakterystycznej dla tego skomplikowanego procesu wzajemnych oddziaływań. Metodą zestawiania ze sobą obrazów

z najrozmaitszych obszarów działalności twórczej, takich jak: japońskie drzeworytnictwo, film animowany, fresk czy też ilustracja prasowa. Przekraczając konwencjonalną granicę sztuki wysokiej i masowej rozrywki, sugerując konieczność ponownego zdefiniowania tych pojęć, a także uwypuklając nieoczekiwane relacje pomiędzy przedstawieniami różnych epok i mediów.

Zwierciadłem SZTUKI jest czas. SZTUKA jest zwierciadłem czasu.

My niezmiennie

(pomijając kostium, scenografię historyczną – znak czasu, jak ów ten biały telefon świadomie przedstawiony na obrazie Davida Hockneya „Państwo Clark z Percym”, 1970 -1971, akryl na płótnie, (David Hockney pisał wszak do współautora „Historii obrazów, do której to książki – podkreślę – zaprojektował okładkę – Martina Gayforda: – Zgodzisz się z tym, że telefon z tarczą określa czas powstania mojego obrazu „Państwo Clarc z Percym” ? Modele telefonów szybko się starzeją, ale uważam, że sam obraz się nie zestarzał. Wydaje mi się, że zapada ludziom w pamięć … Uświadomiłem to sobie dopiero teraz , po wielu latach. Ale nie wiem, dlaczego tak się dzieje.)

odbijamy się w sztuce, a sztuka jest odbiciem nas, naszej wrażliwości, mentalności, talentu. Jesteśmy cały czas tym cieniem na ścianie jaskini …

Grażyna Banaszkiewicz

(zdjęcia autorki)

1Hans Arp – francuski malarz, grafik, rzeźbiarz i poeta niemieckiego pochodzenia, którego twórczość należy do nurtu abstrakcji organicznej. Tworzył rzeźby o zaokrąglonych kształtach

i wygładzonych powierzchniach. Przyczynił się do powstania dadaizmu. W latach 1926 – 1930 przynależał do grupy surrealistów. Urodził się 16 września 1887 w Strasburgu, zmarł 7 czerwca 1966 w Bazylei.

2 David Hockney – jeden z najpopularniejszych artystów naszych czasów, wysoko ceniony przez krytykę. Posługuje się niemal wszystkimi rodzajami mediów – zajmuje się malarstwem, rysunkiem, scenografią teatralną (operową i baletową), fotografią i grafiką – nieustannie poszerzając ich granice.

Jego prace, w których przeważa tematyka autobiograficzna (portrety, autoportrety, pogodne sceny kameralne, których bohaterami są jego przyjaciele i znajome wnętrza) cechuje oszczędność techniki, zainteresowanie problemami światła i zaczerpnięty z pop-artu oraz fotografii realizm w ukazywaniu zwyczajnych, prozaicznych tematów. Jest m.in. autorem bestsellera .„Wiedza tajemna. Sekrety technik malarskich Dawnych Mistrzów.” – W 2012 roku otrzymał od królowej Elżbiety II Order of Merit. Urodził się 9 lipca 1937 w Bradford w Wielkiej Brytanii.

3Martin Gayford – historyk sztuki. Studiował filozofię w Cambridge i historię sztuki w Courtauld Institute of London University. Jest m.in. krytykiem sztuki, autorem tekstów do katalogów, felietonistą tygodnika „Spectator”  i autorem  książek poświęconych twórczości van Gogha, Constable’a,  Michała  Anioła i Luciana Freuda. We współpracy z Hockneyem opublikował wcześniej A Bigger Message: Conversations with David Hockney;  razem z Philippe’em de Montebello napisał Rendez-vous with Art – zbiór rozmów poświęconych obcowaniu ze sztuką.

Portret Luciana Freuda, na którym on występuje –”Mężczyzna z niebieskim szalikiem” (2005), został pokazany w Muzeum Correra, Wenecji i Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Nowym Jorku. Natomiast jego książka o pozowaniu Lucianowi Freudowi, zatytułowana „Człowiek z niebieskim szalikiem”, została opublikowana przez „Thames & Hudson w 2010 roku.

A-GEOMETREIA. HANS ARP I POLSKA

A-Geometry. Hans Arp and Poland

Redakcja Marta Smolińska i Maike Steinkamp

Przekłady:

– z j. niemieckiego na j. polski Maria BaumgartnerAniśkiewicz

i Marta Smolińska

– z j. polskiego na j.angielski Marcin Turski

Muzeum Narodowe w Poznaniu 2017

Historia obrazów

Od ściany jaskini do ekranu komputera

David Hockney & Martin Gayford

Przekład Ewa Hornowska

Dom Wydawniczy REBIS

Poznań2014


Autor: naturalnie