Dla elit
Przeszłość – przyszłości…

Dość powszechne są dzisiaj postawy, że ważne tylko to co tu i teraz, jakbyśmy nie stanowili ogniwa w całym ciągu zdarzeń formujących świat we wszystkich jego postaciach istnienia.
Mieć, użyć, a potem niech się dzieje co chce.
Żyjemy w czasach destrukcji, chaosu. Ale wcześniej czy później zacznie się to wszystko znowu porządkować, układać w fundamentalne wartości. Inaczej tej machiny jaką jest nasz świat, dawno by już nie było. A że tożsamość każdego społeczeństwa przenosi się, trwa w języku i kulturze, wartością nie do przecenienia są działania ludzi z poczuciem misji, ludzi upartych, konsekwentnych, pasjonatów w określonych dziedzinach życia, ludzi, których -odwołując się do kodeksu pozytywistów – określamy mianem pozytywistów ulokowanych w „swoim” czasie.

Byśmy dzisiaj również tych pozytywistycznych postaw mogli się dopracować, by i w naszym otoczeniu zaistnieli ludzie idei, potrzebne są bodźce, wzorce, postawy z przeszłości mogące zafascynować, budzić podziw, zainteresowanie, zastanowienie.
Muzeum Miasta Poznania przypomina właśnie, iż takim nie dość powszechnie jednak obecnie znanym bohaterem przełomu XIX i XX wieku (a więc i naszej doby z powodu trwania konkretnych efektów jego działań), na wielkopolskim gruncie jest Nikodem Pajzderski (1882-1940), muzealnik, konserwator, historyk sztuki.
Sesja mu poświęcona, powiedziałabym była chwilami mocno żarliwa. Każde wystąpienie uświadamiało zebranym w Sali Renesansowej Ratusza, że są spadkobiercami i kontynuatorami idei oraz dokonań Nikodema Pajzderskiego.
Obecny dyrektor Muzeum Narodowego prof. Wojciech Suchocki formułował to tak:
– Można z całym przekonaniem powiedzieć, że nade wszystko był on oddany służbie odrodzonemu państwu – tak pojmował swoją działalność badawczą, muzealniczą i konserwatorską, to kazało mu podejmować zadania i pełnić funkcje w agendach administracji i rozlicznych organizacji społecznych . Co najmniej od 1907 roku brał udział w pracach Towarzystwa Przyjaciół Nauk, od 1911 roku – także Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych, a potem był współzałożycielem Towarzystwa Miłośników Miasta Poznania, kolejnych wcieleń organizacji muzeologów polskich, działał w lokalnych strukturach Związku Powszechnego Plastyków, w Oddziale Wielkopolskim Związku Zawodowego Literatów Polskich , w Zrzeszeniu Związkowców Artystycznych i Kulturalnych. Był wreszcie współorganizatorem Działu Sztuki na Powszechnej Wystawie Krajowej w 1929 roku.

No i nie była to fasadowa przynależność, czy przynależność figuranta, by – jak to niedawno usłyszałam z ust niemłodego osobnika miotającego się między różnymi stowarzyszeniami, zabiegającego o przynależność do różnych kręgów i pozyskiwanie ich honorów – „w nekrologu dobrze to wyglądało”… Tym bardziej, że Pajzderski właśnie wskutek swojej patriotycznej działalności w październiku 1939 roku został aresztowany przez nazistów i zamordowany w miejscu kaźni Wielkopolan – w Forcie VII.
Z wykształceniem na Wydziale Architektury Politechniki w Charlottenburgu, następnie na Uniwersytecie Jagiellońskim, na którym w 1909 roku uzyskał tytuł doktora, z doświadczeniem podróży po Europie pod kątem poznawania zabytków i sztuki takich krajów jak Francja, Włochy, Austria, Niemcy tworzył nasze muzealnictwo. Zainteresowany był przede wszystkim konserwacją zabytków i badaniem epoki średniowiecza. Stał się jednym ze znaczących badaczy sztuki wielkopolskiej. Publikował prace naukowe poświęcone tej dziedzinie, ale też innym obszarom wiedzy historycznej. Skupiał się na przekrojowych opracowaniach poza Wielkopolską również pozostałych regionów kraju, jak chociażby Sandomierza czy Małopolski
Niewątpliwą ciekawostką może być fakt, że autorstwa Nikodem Pajzderskiego był także jeden z projektów Domu Przemysłowego w Poznaniu na Placu Wolności (1900 r.), ostatecznie wybudowany według planów Stanisława Mieczkowskiego.
Jego działalność poczynając od objęcia w 1912 roku pieczy nad Muzeum Czartoryskich na Zamku w Gołuchowie oraz podjętej równolegle dwa lata później pracy w Centralnym Komitecie Opieki nad Zabytkami w Wiedniu – unaocznia ta drobiazgowa bardzo (po raz pierwszy pokazywane są pamiątki rodzinne, fotografie, dokumenty i dzieła sztuki reprezentatywne dla jego szerokiej działalności) ratuszowa wystawa, zorganizowana w stulecie objęcia przez niego stanowiska kustosza w Gołuchowie i osiemdziesiątą rocznicę mianowania go dyrektorem Muzeum Wielkopolskiego.
W latach 1912-1914 Nikodem Pajzerski był stypendystą Władysława hr. Zamoyskiego. Prośbę o wparcie – odnotowano w broszurze poświęconej temu nieprzeciętnemu kustoszowi – motywował chęcią uzupełnienia badań nad historią sztuki w Wielkopolsce, jako że miał on świadomość pionierskiego charakteru swojej pracy, dążył do nadrobienia zaległości w zakresie badań i opisu rodzimej sztuki i kultury.
Wkrótce przesłał Zamoyskiemu wstępną wersję popularnej monografii ratusza poznańskiego, opartej na materiałach przechowywanych w archiwach miejskich.
Publikacja „Ratusz Poznański” ukazała się nakładem Mariana Niemierkiewicza (ur. 1877 r. w Środzie Wielkopolskiej , zm. 1951 r. w Gdyni – księgarz i nakładca, muzyk, działacz społeczny i kulturalny, krajoznawca i taternik, działacz Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego), jako pierwszy tom Biblioteki Wielkopolskiej.
W listach do Zamoyskiego Pajzderski pisał też o swojej pracy nad monografią nieistniejącego kościoła farnego św. Marii Magdaleny oraz kościoła pojezuickiego, zwracając przy okazji uwagę na Bartłomieja Wąsowskiego architekturę tej świątyni.
Swoją działalność w Muzeum Wielkopolskim rozpoczął od … zmiany wszystkich napisów pod obrazami i urządzenia stałej ekspozycji galerii malarstwa w celu nadania jej polskiego charakteru. Stopniowo wraz za zakupami, darami i depozytami, zmienił się układ merytoryczny prezentowanych dzieł. Malarstwo niemieckie ustąpiło miejsca obrazom artystów polskich, jak: „Pojmanie na arkan” Józefa Brandta, tryptyk „Modlitwa „ Szymanowskiego, „Jasełka” Vlastimila Hofmana czy „Lola” Wojciecha Weissa.
Przy czym dodać należy, iż Pajzderski sprawował swój urząd w czasach kryzysu gospodarczego, co rzutowało na działalność muzeum, ale też zmuszało do podejmowania decyzji głęboko przemyślanych, realnych.

Mało efektowne bywają relacje z wszelkich sesji i tchnących myszką, jakkolwiek treściwych i na swój sposób urokliwych wystaw. Trudno pisze się o ludziach, których życiorys wypełnia skupiona, konsekwentnie prowadzona praca z poczuciem tak obowiązku jaki patriotyzmu. Jeżeli w coś mogę taki życiorys „ubrać”, to w tym przypadku w relacje rodzinne, obudowujące, wspierające jego działania. Żonaty był z Kazimierą Pajzderską (z Hallerów) – rzeźbiarką. Miał dwie córki – Krystynę (malarkę) i Katarzynę (historyczkę sztuki). Był bratem architekta – Sylwestra Pajzderskiego.
Mogę też – co czynię – odnosić postawę bohatera wystawy i sesji do postaw dzisiajeszych, ludzi zbyt często nastawionych na siebie, atomizujących tym samym otoczenie, pracujących od do dla efektu w medialnej epoce – medialnego.
A propos – mediów na sali raczej nie było, wybrzmienia medialnego sesji – też nie, choć
wśród różnych głosów, wystąpień na przytaczanej sesji nie brakowało opracowań pogłębionych naukowo, refleksji i o obecnym stanie muzealnictwa. Puentowała je kustosz Anna Szukalska-Kuś w-ce prezes Zarządu Głównego Stowarzyszenia Muzealników Polskich mówiąc wprost:
– Istotą muzeów są zbiory. Racją istnienia muzeów jest publiczność. Siłą muzeów są muzealnicy. Muzea nie są dla nich. Są dla społeczeństwa. Muzealnicy nie są w muzeach najważniejsi. Najważniejsze są zabytki – muzealia. Kim jest zatem muzealnik ?
Powszechnie jako synonimu tego słowa używa się innego rzeczownika – kustosz. To piękne słowo wywodzące się z łacińskiego „custodia” odwołuje się do opieki , troski, ochrony. Bo kustosz był tym, który chronił zabytki przeszłości przez unicestwieniem. XIX i XX wieki to stulecia, w których polskim zabytkom groziło wielorakie unicestwienie, kradzież, wywóz z kraju, zniszczenie w pożodze wojennej, zniszczenie celowe aby odebrać nam przeszłość.
Kustosz – niczym żołnierz – stał na pierwszej linii obrony. Pieczołowicie ukrywając w magazynie, spisując, dokumentując, chroniąc przed ludzką ręką i okiem, tworzył dla muzealiów bezpieczną przestrzeń, aby przetrwały. I choć, jak to na wojnie, strat uniknąć się udało, ta część wolności, której mieszkaniem była przeszłość, została obroniona. Polskie muzea pozostały skarbnicami zabytków, choć wskutek przetaczających się nad krajem od połowy XVII wieku burz politycznych, jednak wiele tu braków. Ich symbolem stał się „Portret młodzieńca” Rafaela *. – Wielkie zadanie, wyznaczone przez Izabelę Czartoryską w słowach „Przeszłość – Przyszłości” zostało przez polskich muzealników wykonane.

W tym miejscu postawiłam już kropkę pisząc o zasłużonym muzealniku Nikodemie Pajzderskim, gdy oto na internetowej stronie „wyborcza.biz” (28.11.2013r.) czytam:
– Za 1 mln 82,5 tys. funtów sprzedano na aukcji w Londynie obraz Henryka Siemiradzkiego „Żebrzący rozbitek”. To wielka strata dla Polski – komentuje Muzeum Narodowe w Krakowie. – System trzeba doszczelnić – dodaje Ministerstwo Kultury. […]
„Rozbitek” mógł wyjechać, ponieważ zgodziło się na to polskie
Ministerstwo Kultury. Według resortu dzieło Siemiradzkiego nie spełniało
kryteriów do zatrzymania go w kraju. I nie miało ważnego znaczenia dla
polskiego dziedzictwa narodowego. […]

Jak udało się wywieźć obraz z kraju w majestacie prawa? Ostatni właściciel zdobył zgodę od Ministerstwa Kultury. Nowelizacja ustawy o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami z 2010 r. rozluźniła przepisy, ale muszą o nią nadal występować właściciele dzieł malarskich starszych niż 50 lat i przekraczających wartość 40 tys. zł.

Tak oto przeszłość zderza się z teraźniejszością realnego pieniądza.

Grażyna Banaszkiewicz
(zdjęcia autorki)

Wystawa i konferencja z cyklu
ZASŁUŻENI MUZEALNICY POLSCY
Muzeum Narodowe w Poznaniu
Muzeum Historii Miasta Poznania, Ratusz, Stary Rynek 1
Kuratorzy: Joanna Bryl, Tadeusz Grabski,
Agnieszka Murawska, Ewa Siejkowska-Askutja
23 października 2013 – 26 stycznia 2014

* Z noty encyklopedycznej: Obraz namalowany prawdopodobnie w pierwszym dwudziestoleciu XVI wieku przez Rafaela Santi (choć przypisuje się go czasem także innym malarzom). Nie jest sygnowany.
W pierwszych latach XIX wieku został zakupiony przez rodzinę Czartoryskich i wszedł w skład ich zbiorów, a następnie znajdował się w Muzeum Czartoryskich w Krakowie. Zaginiony w 1945 r., do dziś nie został odnaleziony (nie wiadomo, czy został zniszczony, czy ocalał i znajduje się ukryty w prywatnej kolekcji). Był najcenniejszym dziełem z polskich muzeów, które zaginęło w czasie II wojny światowej. Znany jest z wykonanych przed wojną czarno-białych i kolorowych fotografii.


Autor: naturalnie