Dla elit
Gniewu nie da się przekuć…

Film Mada Burnata i Guy’a Davidi otrzymał nominację do Oscara 2013 w kategorii Najlepszy pełnometrażowy film dokumentalny. Prócz narzucenia niezwykłej perspektywy w oglądaniu konfliktu izraelsko-palestyńskiego wartość tego dokumentu polega na tym, że stał się poruszającą próbą zrozumienia siebie w obliczu przemocy i rozpadu własnego świata.

Pięć kamer zniszczonych przez izraelskich żołnierzy. Pięć lat walki mieszkańców Bil’il z izraelską okupacją. Dokumentalny film „5 rozbitych kamer” został zmontowany z materiałów nakręconych przez mieszkańca Bil’il, rolnika Emada Burnata tytułowymi kamerami i dokręconych później komentarzy. Pokazuje Strefę Gazy i konflikt izraelsko-palestyński z perspektywy odmiennej od relacji w dziennikach telewizyjnych. Jest zapisem uporczywego trwania przy dobru, wbrew schematom (życiowym, politycznym, myślowym…), jakie ów konflikt narzuca. I heroicznych w gruncie rzeczy prób zachowania integralności wobec przemocy.
To przejmująca opowieść o rozpadzie własnego świata – dla wszystkich, którzy nie zadowalają się prostymi odpowiedziami.

Między kupnem pierwszej kamery, którą Emad chciał dokumentować rozwój nowonarodzonego syna Dżibrila, a rozbiciem ostatniej, piątej, mija pięć lat. W ciągu tych pięciu lat zburzona zostaje spokojna codzienność jego rodziny i zniszczone wszystko, co Burnat kocha: część ziemi zostaje zabrana pod budowę nowych osiedli dla Izraelczyków, a część spalona, ginie jego najlepszy przyjaciel, jego bracia trafiają do więzienia, a potem on sam niemal straci życie. Wioskę od osiedli odgradza płot, a potem betonowy mur.

Początek filmu nie zapowiada dramatu. Oglądamy rodzinne sceny, których spokój mącą jedynie komentarze dotyczące kolejnych odsłon konfliktu izraelsko-palestyńskiego.
„Ziemia żywi i jest tym, co nas łączy” – mówi Emad o sobie i żonie, Sorayi. Ale towarzyszące ich miłości przywiązanie do ziemi to jednocześnie zarzewie tragedii. Czy można pozwolić okupantom odebrać sobie ziemię, którą Izrael przeznaczył pod budowę nowych osiedli dla przybyłych tu Żydów? Mieszkańcy Bil’il zaczynają protestować. Próba spacyfikowania tych protestów nakręca spiralę coraz brutalniejszej przemocy, aż po śmierć przyjaciela Emada – Phila, a potem dwojga dzieci z innych wiosek.

Początkowo Emad kręci, bo ma kamerę. Kiedy zostaje ona zniszczona – dostaje następną. Bo inni też chcą, żeby dokumentował wspólny dramat. Powoli Emad zaczyna rozumieć znaczenie tego, co robi – najpierw dla siebie, potem dla wioski, w końcu dla świata, znającego konflikt izraelsko-palestyński z wypowiedzi polityków i medialnych, pospiesznych doniesień. Żołnierzom zakazującym mu filmowania zaczyna z czasem mówić „jestem dziennikarzem”. Ale tak naprawdę jest kimś więcej. Pokazuje ludzi i zdarzenia nieinteresujące dla mainstreamowych mediów, a jak się okazuje na koniec – tworzy przekaz posiadający wielką siłę, wynikającą z prawdy.

Ale nie ma w nim ideologicznego zacięcia, Emad zachowuje dystans i godność. Pełne wielkich słów przemowy jednego z przyjaciół do izraelskich żołnierzy kwituje krótko: Adeeb zawsze szuka okazji do zrobienia sceny. A potem, martwiąc się o niego dodaje: gniew jest trudno przekuć w coś pozytywnego.
Zza kamery sarkastycznie komentuje popisy palestyńskich polityków, którzy próbują wykorzystać protest wioski dla swoich celów. Za dystans przyjdzie mu jednak zapłacić. Nie dostaje pomocy przeznaczonej dla osób, które straciły zdrowie działając w ruchu oporu, choć podczas filmowania niemal traci życie (żyje dzięki pomocy izraelskich lekarzy!). Z autoironią stwierdza wówczas, że niepokorny kamerzysta nie pasuje do wizerunku.

Jego kamera pokazuje równolegle protesty mieszkańców Bil’il i rozwój małego Dżibrila. Emad świetnie zdaje sobie sprawę z niszczącej siły, jaką jest bezustanne stykanie się z przemocą. Dlatego chciałby, żeby jego synowi „zgrubiała skóra”. Kiedy nagle kończy się dzieciństwo, powstaje gniew – komentuje smutek syna i jego nie-dziecięce pytania po śmierci ukochanego wujka, pełnego optymizmu Phila, zastrzelonego przez izraelskich żołnierzy. W takich momentach świadomość wszechobecnej przemocy, jaką ma chłopiec, przeraża.
Pod koniec filmu Emad mówi, że najważniejszą powinnością ofiar jest zdrowieć, bo staje się to siłą przeciw przemocy. Ale kiedy jesteśmy ranieni raz za razem, zapominamy o starych ranach i nie możemy wyzdrowieć. Dlatego kręci, żeby pamiętać, żeby zdrowieć. Przeciwko przemocy.

Wśród pełnych dynamiki, barwnych kadrów poświęconych wiosce zaskakujące wrażenie robi statyczny obraz izraelskich osadników, którzy wprowadzają się na nowo wybudowane osiedle. Stoją w biało-czarnych ubraniach przed blokami i wyglądają jak przybysze z innego świata. Są obcy – mieszkańcy wioski nie znają właściwie Izraelczyków, prócz garstki aktywistów, którzy Palestyńczykom pomagają. Znają znakomicie za to izraelskie wojsko, bo mają je na co dzień.

***

Po latach protestów rozebrany zostaje płot odgradzający nowe osiedla od palestyńskich wiosek. Małe zwycięstwo mieszkańców Bil’il. Ale niedaleko powstaje betonowy mur… „Będziemy protestować”- mówi Emad.
Tak film mógłby się zakończyć. Kończy się jednak sceną nakręconą nad morzem, nad które Emad zabiera dwóch synów po zamykającej jego rekonwalescencję wizycie w szpitalu. Dzieci z radością podskakują w morzu. Starszy z synów zapytany co go tak cieszy, uśmiecha się i odpowiada po chwili: Morze!
W tym właśnie tkwi siła filmu „5 rozbitych kamer” – w pokazaniu jak ważne jest ocalenie radości życia i niepoddanie się gniewowi prowadzącemu do przemocy, rodzącej nową przemoc. Tak Emad ocala dobro. I nadal kręci.

Daina Kolbuszewska

„5 rozbitych kamer”/ Francja, Izrael, Palestyna 2011 /reżyseria: Emad Burnat, Guy Davidi


Autor: naturalnie