Aktualności i nie tylko
Szczeliny wolności

Czas, który przywołuje wystawa, miał być czasem powrotu do zwykłego, pokojowego życia – mówił dyrektor Muzeum Narodowego w Poznaniu prof. Wojciech Suchocki otwierając kolejną niezwykle ciekawą ekspozycję w gmachu przy al. Marcinkowskiego, wystawę prezentującą sztukę polską w latach 1945-1948/1949, a więc trzech lat bezpośrednio po II wojnie światowej. Lat, w których po dramatyzmie, barbarzyństwie czasu okupacji, pomimo zadekretowania w Jałcie nowego usytuowania Polski, zmiany jej granic oraz ustanowienia radziecką strefą wpływów – myślano jeszcze szczerze i z entuzjazmem o wolności, demokracji i sprawiedliwości.

Artyści, pisarze, ludzie kultury stawali w szeregu z całym społeczeństwem przy odbudowie zrujnowanego kraju, podejmując jednocześnie swój twórczy warsztat, by kontynuować przerwane wojenną nawałnicą kierunki sztuki.

Dla nich, bez względu na rocznik, ciężar doświadczeń, dorobek, oczekiwania, był to powrót do tworzenia, zarazem podjęcie wyzwania tamtego czasu, jego realiów. Także – relacjonował prof. Wojciech Suchocki – był to czas dążeń do przywracania przedwojennych pozycji, potrzeba wystąpień grupowych, rozpoznawania wieści o zachodnich ruchach artystycznych, ich ewoluowaniu, fluktuacji.

Po prostu – sztuka, jak kraj, odżywała.

Pamiętam swoje wizyty z kamerą w autorskim telewizyjnym cyklu „W pracowni artystów”, czy z magnetofonem MK-125, gdy spisywałam rozmowy do publikacji prasowych m.in. u Tadeusza Brzozowskiego, Jerzego Nowosielskiego, Erny Rosenstein, Ildefonsa i Barbary Howaltów, Stefana Bossa-Gosławskiego, Fortunaty Obrąpalskiej i wielu innych. Opowiadali mi o swoim nieprawdopodobnym zapale wobec życia w wolnym kraju, radości spotkań, potańcówek, działań, twórczości realizowanej na czym popadło, na kawałku kartonu, na kawałku drewna, na desce, wykuwaniu rzeźb w złomie, organizowaniu, przygotowywaniu ram itp. – Przecież nie mieliśmy niczego – mówili. Był w nas za to entuzjazm, mieliśmy wzajemną pomoc, cechowała nas niebywała operatywność, chęć do poszukiwań, eksperymentów – wspominali.

Kurator wystawy Włodzimierz Nowaczyk przygotowywał tę ekspozycję kilka lat. W dużej mierze jest to wystawa wynikająca i z jego bezpośrednich kontaktów w wieloma, za ich życia, artystami, przesiadywania w ich pracowniach, wsłuchiwania się w ich relacje, w ich twórcze creda, manifesty, z czasem coraz bardziej indywidualne odniesienia do przeszłości, teraźniejszości i znaczenia sztuki w obszarze kultury, czy ludzkiego bytowania w ogóle.

Żegna się nią ze swoją pracą w Muzeum Narodowym. Toteż ma ona szczególne dla niego znaczenie, jest rodzajem podsumowania aktywnego okresu życia, myślę że również swoistym exposé.

Zagadnięty o tę wystawę opowiada:

– Wolność – mówimy o roku 1945 – przyniosła nie tylko wyzwolenie, ale i zniewolenie. Obok sztandarów biało-czerwonych, powiewały przecież u nas także sztandary z sierpem i młotem.

Holokaust pozbawił Polskę mniejszości narodowych, zniknęły miasteczka żydowskie i synagogi. Zastąpiły je zbiorowe mogiły pomordowanych Polaków i Żydów. Polska, która według słów szefa MSZ „od Bałtyku odepchnąć się nie da” w ramach ówczesnej „korekty” granic odzyskała dostęp do morza oraz wielkie miasta: Gdańsk (w okresie międzywojennym „wolne miasto”, z tym że we władaniu III Rzeszy), Szczecin, no i Wrocław – drugie wtedy miasto Niemiec, z siedemdziesięcioma liniami tramwajowymi…

Natomiast kraj nasz utracił Wilno i Lwów. Nastał czas deportacji i przesiedleń.

– Tu wtrącę uwagę, że narracja historyczna nie pozostaje bez znaczenia w żadnym momencie tamtych, ale i obecnych artystycznych działań. Tak to już jest, że konkretny czas, z konkretnym statusem, bagażem geopolitycznym oraz bieżącą polityką i procesami zmian

w danym państwie czy w świecie, warunkują nasz byt, nasze myślenie, reakcje, nie pozostają bez echa również w sztuce (GB).

Władza proklamowana manifestem PKWN (Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego) – prowadzi dalej swoją narrację Włodzimierz Nowaczyk – jeszcze w lipcu 1944 roku starała się wypełnić zobowiązania jałtańskie, co przejawiało się w systemie wielopartyjnym

z opozycyjnym PSL (Polskie Stronnictwo Ludowe). Była to jednak fikcja w społeczeństwie dostrzegającym „wielką obłudę”, w społeczeństwie niegodzącym się na taki stan, wymiar rzeczy. Wyrazem tego była walka „reakcyjnego podziemia” z nową narzuconą władzą.

Kultura, sztuka i literatura znalazły się w tej samej sytuacji – w pozorze wolności, zarazem – w cieniu zniewolenia.

[…]

Historycy sztuki posiadają jednocześnie gruntowne przygotowanie historyczne, by dane dzieło odczytywać w różnych jego kontekstach, by móc odbiorcom sztuki przekazać uwarunkowania i inspiracje poszczególnych twórców oraz symbolikę, jaką się w określonym okresie posługiwali, czy tematy, w które uciekali od obowiązujących wyznaczników, kanonów kreacji.

Dlatego i tutaj potrzebna jest znajomość ówczesnych realiów, wydaje się nie tak odległych, a jednak pokoleniowo oraz w przyśpieszającego bezustannie procesu zmian technologicznych, bardzo już odległa.

Wystawę porządkują trzy sekwencje:

1/ Czas martwej natury

2/ Wojna/Wojna

3/ Abstrakcja i Surrealizm

Pierwsza jest refleksją nad doświadczeniem malarstwa kolorystycznego, którego renesans w II Rzeczpospolitej zapoczątkowała grupa K.P. (kapizm, inaczej koloryzm, kierunek malarski, który wykształcił się i zdominował polską sztukę w drugiej dekadzie dwudziestolecia międzywojennego. Nazwa pochodzi od liter K.P. – skrótu "Komitetu Paryskiego", czyli Komitetu Paryskiej pomocy dla studentów wyjeżdżających na studia malarskie do Francji, zawiązanego w 1923 r. przez Józefa Pankiewicza na krakowskiej ASP.

Wystawa przypomina artystów działających w przedwojennej Warszawie i w Krakowie, obrazom których towarzyszyła refleksja nad ich twórczością.

Jan Cybis pisał np.: – Głównym warunkiem powstania obrazu jest jego koncepcja malarska. Niezależnie od tego, czy płótno jest malowane z wyobraźni, czy z natury, zawsze musi być widoczny malarski powód, dla którego było tworzone. Dzieło sztuki nie istnieje samo

w sobie. Malując z natury chcemy stworzyć płótno, które by odpowiadało naszemu przeżyciu malarskiemu, wobec tej natury, więc nie żeby było dokumentem podobieństwa, ale żeby dało grę stosunków i działań plastycznych, na których koncepcję nas ta natura naprowadza.

Wszystkie stosunki w naturze muszą być transponowane na warunki płótna (płaszczyzna) i nabrać tam samoistnego znaczenia.

Kolor na płótnie powstaje dopiero przez kontrast z innymi kolorami. Kolor nie koncypowany z założonej gry, a tylko naśladujący kolor natury – nie działa malarsko. Im kolor będzie słuszniejszy, tym forma będzie pełniejsza (Cézanne) i tym bliższa relacji plastycznej. […]

Przerywam dalszy wywód Jana Cybisa, z nadzieją, że jego np. eksponowana na wystawie np. „Martwa natura z czerwonym dzbanem” zachęci koneserów sztuki, również zaciekawionych sztuką, do zgłębiania i teorii tego demonstracyjnego i pięknego (by nie powiedzieć – dekoracyjnego) zarazem okresu sztuki. Że skłonią do jej rozpoznania także obrazy Artura Nachta – Samborskiego (ach!, te jego „Kwiaty na stoliku”… 1925/1955), Wacława Taranczewskiego, Hanny Rudzkiej-Cybisowej, Tadeusza Piotra Potworowskiego (fantastyczne akwarele obrazujące pejzaż Londynu i słynne londyńskie mosty – lata 40. XX wieku), Zbigniewa Pronaszki, Eugeniusza Eibischa, Zygmunta Rudnickiego, Eustachego Wasilkowskiego (Krajobraz z jeziorem w Łagowie, 1948) , czy Jana Piaseckiego. A jeszcze Tadeusz Kantor, Maria Jarema, Andrzej Pronaszko, Tadeusz Kalinowski i Alfred Lenica.

Mimo, że to dzieła znane z wielu wystaw i reprodukcji, tu szczególnie ze względu na kontekst intrygujące, podobnie jak prace eksponowane w dwóch dalszych sekwencjach.

Wojna/Wojna

W latach 1944 i 1945 w wielu polskich miastach odbyły się wystawy poświęcone tragedii bezpośrednio minionego czasu. Najgłośniejszą była w zburzonym częściowo Muzeum Narodowym w Warszawie ekspozycja „Ruiny Warszawy”.

Obrazy, rysunki, rzeźby przedstawiały spalone miasta, płonące ruiny, śmierć cywilnej ludności, krzywdę i sponiewieranie, naloty.

Najczęściej te – niezbyt udane dzieła pod względem plastycznym – odnotowuje Włodzimierz Nowaczyk – zaświadczały o bezmiarze tragedii czasu okupacji.

Po dwóch latach, gdy zaczął się okres odbudowy, temat ten zaczął ustępować innym motywom. Dominacje przejęły obrazy oddające radość z wolności, rekonstrukcje zniszczonej niewyobrażalnie stolicy i trudna codzienność powojennej Polski.

W 1949 roku – czytam w katalogu – cztery lata po zakończeniu wojny student krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych Andrzej Wróblewski maluje cykl obrazów poświęconych rozstrzelanym.

Śmierć na jego obrazach nie jest jednakowoż realistyczna, jest wizją pamięci o tragicznych, bolesnych dniach. Śmierć na jego obrazach jest błękitna, zabici nie rzucają cienia.

Jego obrazy – zwłaszcza „Rozstrzelanie z chłopczykiem”, dominują nad pozostałymi obiektami oddającymi tamte nieszczęścia, tamtą tragedię.

W każdym razie ja tak je odbieram. Mimo, że dramatyzm wojny oddają też prace Teresy Żarnowrówny, Jonasza Sterna, Erny Rosenstein, Henryka Stażewskiego, w swoisty sposób, metafizyczne Ildefonsa Houwalta, nadmienianych wyżej: Alfreda Lenicy, Tadeusza Kalinowskiego, Marii Jaremy.

Abstrakcja i Surrealizm

Dla jednych najefektowniejsze, najłatwiejsze do odczytania obrazy, bo można je dowolnie rozkodowywać, dla innych najtrudniejsze, bo nie mówią wprost, ale niejako bawią się odbiorcą, wciągają w swoje wnętrze pewną tajemniczością, wibrowaniem, określonymi znakami, niekiedy jednak z podmienioną treścią.

Trud kontynuacji XX-wiecznej awangardy – wyjaśnia kurator – podjęli artyści nowoczesności.

W międzywojennej Polsce działały ugrupowania o różnych rodowodach: ekspresjonistycznym – Formiści, konstruktywistycznym – Artes i społecznym – Grupa Krakowska.

Pierwsza z nich działała w Krakowie, skupiała malarzy i poetów: Tytusa Czyżewskiego, Leona Chwistka, Aleksandra Wata i Bruno Jesieńskiego. Swoją wizję przyszłości, co było zaskakujące, osadzali w odwołaniu do przeszłości. Inaczej konstruktywiści – przyszłość widzieli jako wielką strukturę.

Twórcy eksponowali swoje prace w nietypowych miejscach, np. w salonach samochodowych.

Nurt przeniknął na grunt polski z sowieckiej Rosji za sprawą ucznia Kazimierza Malewicza – Władysława Strzemińskiego.

Za największą zasługę konstruktywistów uważa się skupienie po 1929 roku kolekcji sztuki nowoczesnej (w tamtym czasie drugiej tego typu kolekcji na świecie), która stała się, jako stały depozyt, zrębem Muzeum Sztuki w Łodzi.

Należy zaznaczyć, że robotnicza Łódź była wtedy polskim awangardowym centrum !

Ta część ekspozycji w Muzeum Narodowym to obrazy i rzeźby artystów pojawiających się również w sekwencjach 1 i 2, min.: Tadeusz Kantor (arcyciekawy gwasz na papierze z 1948 r. zatytułowany „Gdynia”), Tadeusz Kalinowski, Henryk Stażewski oraz Władysław Strzemiński, Marian Bogusz, ale też Sasza Blonder, Stanisław Fijałkowski, Karol Hiller, Katarzyna Kobro, Jerzy Krauze, Stefan Krygier, Jerzy Kujawski, Lech Kunka, Leopold Lewiski, Stanisław Mikulski, Jerzy Nowosielski, Jerzy Skarżyński (intrygujące, wspaniale wibrujące „Mieszkanie pająka”, gwasz na papierze, 1949), Samuel Szczekacz, Jonasz Stern, Marian Szulc, Bogusław Szwacz, Teresa Tyszkiewicz, Zygmunt Wieczorek, Marek Włodarski oraz Fortunat Obrąpalska (genialna czarno-biała eksperymentalna fotografia pt. „Tancerka”, odbitka bromowa, wtórnik, pseudosolaryzacja, 1948).

Sygnałem, plakatem ekspozycji stał się, nie pozbawiony ironii, acz efektowny obraz Andrzeja Wróblewskiego „Treść uczuciowa rewolucji – Niebo rewolucji wiosną”, olej na płótnie, 1948 rok.

Na okładce katalogu znalazł się płonący obraz Alfreda Lenicy „Getto II”, olej na płótnie 1948 -1959.

Niewykluczone, że zgubiłam tu niektóre z nazwisk. Wystawa nie jest łatwa. Wymaga obycia ze sztuką lub sensownego przewodnika.

Niemniej warta poznania, co zawsze podkreślam także przez uczniów szkół różnych szczebli.

Ta ekspozycja, jak rzadko, która jest gotową lekcją (również za sprawą znakomicie opracowanego katalogu) zarówno historii sztuki (była dla jej twórców polem, enklawą wolności), w powojennej Polsce, jak i historii Polski, historii wpisanej w prace w dużej mierze wybitnych artystów, niestety – właśnie z powodu obolałej historii naszego kraju, nie to, że niedostatecznie, ale właściwie w ogóle nie wypromowanych w świecie.

Grażyna Banaszkiewicz

(zdjęcia autorki)

SZCZELINY WOLNOŚCI

Muzeum Narodowe w Poznaniu

6 sierpnia – 12 listopada 2017

Kurator – Włodzimierz Nowaczyk

Katalog – Włodzimierz Nowaczyk i Katarzyna Gieszczyńska-Nowacka, Paweł Ignaczak


Autor: naturalnie